Autor Wiadomość
Laser
PostWysłany: Czw 7:46, 12 Paź 2006   Temat postu:

Kiedyś na przerwach z kolegą (Confede) prowadziliśmy sesje tego typu, choć mieliśmy system jako taki. Polegał on na rzucie monetą. Im test trudniejszy tym więcej sukcesów wymaganych przy większej ilości rzutów Very Happy. Przez pewien czas była to gra w rebeliantów "freedom force". Moim zadaniem jako gracz było zdominować miasto i rozpocząć wielką rebelie. Stworzyłem nawet bohatera, jednostki, choć te stare rysunki gdzieś zgubiłem (jak ja tego żałuje). Później gdy to się znudziło zaczęliśmy prowadzić kolejną sesję... chyba się domyślacie czego? Oczywiście pierwszą wersję obecnego Star Quest. Ja prowadziłem rasę Adamerów (nazwa to pomysł Confede, choć zerżną to z TES Very Happy), a on UEN, frakcją na ziemi. Były niezłe jaja gdyż były konflikty co do potęgi jednej z ras Very Happy. Obecnie Confede chodzi do innej szkoły, a mieszka jeszcze dalej, więc tego typu sesje już chyba nie wrócą Very Happy.
N.a.v.
PostWysłany: Śro 16:18, 20 Wrz 2006   Temat postu:

Jakie najdziwniejsze miejsce gdzie zdarzyło mi się grać...?

W kościele..... Podczas bierzmowania.
Horned_Rat
PostWysłany: Śro 22:14, 30 Sie 2006   Temat postu:

Z reguły mówie to co chcą usłyszeć Ci których chce oszukać w grze.. i stawiam na długie wypowiedzi które owocują sukcesem bez rzutu na dyplomacje czy na co kolwiek. Tam gdzie sukces fabularny tam rzuty nie potrzebne. Ale jak mam rzucać to bez minusów a z +40 to fajna sprawa.
Sprzet o którym wspomniałem postać np bard może sama stworzyć od 5 poziomu posatci (ten do charyzmy na 12 ale warto poczekać).
Ric Simane
PostWysłany: Śro 22:10, 30 Sie 2006   Temat postu:

Ehe... Taa... Ale to dość hardkorowa wersja. Odejmijmy od tego magiczne przedmioty, których postać akurat może nie mieć i nie wygląda to już tak dobrze. Oczywiście gdybym to ja był graczem to nie miałbym nic przeciwko temu. Wkurzałbym MG za każdym razem, gdy moja postać z kimś rozmawia. Wmówiłbym całemu miastu, że jestem ich panem, że mają mi dać wszystkie swoje bogactwa, a nastepnie wskoczyć do rwącej rzeki. Skądinąd wiem, że sam lubisz takie rzeczy robić podczas gry, więc chyba mnie rozumiesz (tyle, że ja nie mam w głowie zbioru wszystkich materiałów do dnd... hm... czy mógłbym dostać na urdziny Horned_Rata w formacie PDF ^^).
Horned_Rat
PostWysłany: Śro 21:57, 30 Sie 2006   Temat postu:

To patrz na to:
Star Elf (charyzma +2 con -2)
mamy 12 poziom

20 cha +3lvl +4 sprzęcior =27
blefowanie= 42 = 15(ranga)+8(charyzma)+10(naszyjnik elokwencji)+5(maska kłamstw)+4(skill focus greater skill focus)

na 10 może wyciagnąc 52 i wcisnąć smokowi że jego matka to leśny elf który sprzedaje pączki na ulicy sezamkowej 66/6.

z karą -20 go wyroluje Razz

Dziekuje Very Happy
Ric Simane
PostWysłany: Śro 21:49, 30 Sie 2006   Temat postu:

Nie przesadzajmy też. Przecież w zależności od tego co powie gracz ustala się odpowiednie ST rzutu. Dyplomacja +40 to już dużo. Postać z taką dyplomacją chyba byłaby w stanie przekonać chłopa, nawet za pomocą "dawaj to", ale z doświadczonym kupcem powinna mieć większe probemy. Z drugiej strony za taki ładny zwrocik, MG powinien obniżyć lekko ST dyplomacji.

Ja chyba wole jednak więcej rzucania. Nigdy nie uważałem się za zbytnio pomysłowego (dobre pomysły zazwyczaj przychodzą mi dopiero po fakcie), zatem takie rzucanie byłoby mi ręke.
Horned_Rat
PostWysłany: Śro 21:33, 30 Sie 2006   Temat postu:

Co do story tellingu to radze go uprawiac we wszytskich momętach oprócz walki. To jest moim zdaniem złoty środek na dobry balans w grze.
Dyplomacja,blefowanie i tym podobne nalezy zostawić zdrowiemu rozsądkowi ..
Bo taki bard z dyplomacją +40 powie innej osobie "dawaj to!" i ma. A jakaś inna osoba ma +10 i powie piekny zwrot do podmitu i nic nie wskóra.

Rzuty w walce i też nie zawsze.. tyle jeśli chodzi o całe bawienie sie story tellingiem
Ric Simane
PostWysłany: Pią 18:12, 28 Kwi 2006   Temat postu:

Taa?? A my w szkole podstawowej mieliśmy naszą zabawe w komandosów. Braliśmy patyki jak broń, dzieliliśmy się na 2 grupy i biegaliśmy po całym terenie szkoly. Były jeszcze różne rodzaje uzbrojenia. Patyk w kształcie litery F to był karabin (patyk musiał byś odpowiedniu długi), w kształcie F bez środkowej kreski pistolet, patyk w kształcie J to był shotgun, gruba gałąź to bazooka, a wszystkie kasztany to granaty Very Happy. Super to była zabawa...

Cytat:
Tzn. w sumie to był larp;p. Bo biegaliśmy jak ciołki i wymachiwaliśmy wyimaginowaną bronią, oraz robiliśmy ruchy podobne do czarowanie;). A ja robiłem także efekty dźwiękowe;)

Skoro tak mówisz, to racja... to był larp...

Cytat:
U mnie larpem nazywamy trening na bractwie rycerskim fantasy jak idziemy do lasu robimy dwie drużyny, bierzemy broń i zbroje i idziemy się bićWink. Co prawda jeszcze broni i zbroi nie mamy więc bierzemy tylko kije;p ale i tak jest fajnie;)

Razz fajnie masz Razz
Canthir
PostWysłany: Pią 16:53, 28 Kwi 2006   Temat postu:

W sumie grunt to dobra zabawa przy minimum wkładu własnego. Kiedyś w podstawówce na zielonej szkole biegaliśmy z patykami zamiast karabinów i strzelaliśmy do siebie. Był świetny teren bo całkiem duży, żywopłoty, rowy, drzewa...
Leandor
PostWysłany: Pią 16:15, 28 Kwi 2006   Temat postu:

Tzn. w sumie to był larp;p. Bo biegaliśmy jak ciołki i wymachiwaliśmy wyimaginowaną bronią, oraz robiliśmy ruchy podobne do czarowanie;). A ja robiłem także efekty dźwiękowe;)WinkWink fajnie było. U mnie larpem nazywamy trening na bractwie rycerskim fantasy jak idziemy do lasu robimy dwie drużyny, bierzemy broń i zbroje i idziemy się bićWink. Co prawda jeszcze broni i zbroi nie mamy więc bierzemy tylko kije;p ale i tak jest fajnie;)
Canthir
PostWysłany: Pią 7:04, 28 Kwi 2006   Temat postu:

Zależy w jakim stopniu się wczuwali, pamiętasz jak pół-cłowiek, pół-mozarella Zaklinacz Smrodu wykonywał kop z półobrotu, dwie pompki, trzy przysiady i jeszcze coś w wyskoku? To nie był larp, a u nich taki mniejszy...
Ric Simane
PostWysłany: Czw 22:12, 27 Kwi 2006   Temat postu:

Live Action Role Playing... Jakoś Larpem bym tego nie nazwał. Larp to jak jest cała zabawa, planowanie gry, fabuła, zapomienie o rzeczywistości, coś bardziej jak podchody. A to to było zwykłe pokazywanie co robią. Tak można na każdej sesji...
Heos
PostWysłany: Czw 21:11, 27 Kwi 2006   Temat postu:

Cytat:
pomysł MG opowiadał, a my mówiliśmy co robimy i do tego pokazywaliśmy ruchami swego ciała, po prostu było świetnie, szkoda że tylko raz się nam zdarzyło;(. No ale cóż wspomnienia pozostająWink


to sie larp nazywa o ile wiem..
Leandor
PostWysłany: Czw 12:17, 27 Kwi 2006   Temat postu:

Strytelling'i ech zdażyło się kilka, kiedy to przyszły dwie osoby, a do kampanii zawsze potrzebuje co najmniej czterech, zwykle fajnie jest prowadze a gracze zadowoleni tak jak i ja, ale o to w tym przecież chodzi. Był także jeden storytelling, ale także do tego dochodziło aktorstwo, byliśmy w lasku miejskim ja i dwóch kumpli, kumpel prowadził. Nikogo nie było to wpadliśmy na taki zwariowany pomysł MG opowiadał, a my mówiliśmy co robimy i do tego pokazywaliśmy ruchami swego ciała, po prostu było świetnie, szkoda że tylko raz się nam zdarzyło;(. No ale cóż wspomnienia pozostająWink
Canthir
PostWysłany: Czw 11:39, 13 Kwi 2006   Temat postu:

mam pomysł, który miałem wykorzystać w sesji DnD, ale z braku czasu na dopracowanie techniki sprawdzam działanie w Morrowindzie Razz Droga foyadą to też część szerokozakrojonego planu, który może ulec nadwyrężeniu przez osoby trzecie. Po wykonaniu tej w gruncie rzeczy dośc złożonej misji dam Ci możliwość luźnego pobiegania po Vvardenfell i sam będziesz mógł sobie poszukac czegoś do roboty...
Ric Simane
PostWysłany: Śro 17:31, 12 Kwi 2006   Temat postu:

Tia... fajnie było. Szkoda, że nie zgodziłeś się na moją pierwszą postać. Rozwaliliśmy pare skrzekaczy i skonczyło się na burzy. Nie wiem co Ty kombinujesz, ale ja do Suran foyadą bym nie szedł Hrm. Zobaczymy później jak dokonczymy.
Canthir
PostWysłany: Pon 22:30, 10 Kwi 2006   Temat postu:

Warto wspomnieć, że dziś padła sesyjka mojego prowadnictwa w klimacie wyspy Vvardenfell, początek w Balmorze podczas odlądania w szkole "Syfowych prac", reszta w drodze ze szkoły do domu Marchewa zakończyła się w foyadzie kawałek od Suran... Ach te burze pieskowe...
Ric Simane
PostWysłany: Nie 19:34, 09 Kwi 2006   Temat postu:

Eeee tam Smile Nie musze chyba dokładnie opisywać jak ma wyglądać ognista kula, tylko mówie, że ją rzuca. Zresztą chyba można ognistą kule nazwać pociskiem, bo przeciez się do nich zalicza. A Ty potraktowałeś to odrazu jako magiczny pocisk. Inicjatywy nie wykazałem, bo z początku przyznam trochę mi się wtedy nie chciało...

W drodze do szkoły? LoL... nawet nie pamiętam Razz
Canthir
PostWysłany: Nie 19:25, 09 Kwi 2006   Temat postu:

Jestem wymagającym MG, nie opisywałeś dokładnie jaki czar rzucasz i nie wykazałeś minimum inicjatywy podczas początku sesji, miejsce będące punktem zaczepienia całej fabuły, dawałeś małoobrazowe opisy.... Jeszcze nie wspomniałeś o tym jak sesjowaliśmy chwilkę w drodze ze szkoły, ale to raczej nie wyszło...
Ric Simane
PostWysłany: Nie 18:46, 09 Kwi 2006   Temat postu:

Tia... Pamiętam moje sesje na obozie z kolegium pływackim. Chociaż posiadaliśmy książki, to korzystaliśmy z nich tylko przez chwile (wszystko przez to, że podzieliliśmy się na 2 grupy, z których jedna chciała grać bardziej storytellingowo, a druga mechanicznie. Ja byłem w tej mechanicznej). Później zostałem jednak perfidnie wyrolowany przez kolegów i nie chcieli mnie dopuścić do żadnej gry Crying or Very sad . Jednak udało mi się przeprowadzić z nimi parę krótkich storytellingów, na jachcie, pośrodku jeziora (spędziliśmy na nim 5 dni) czy w starym, nawiedzonym (podobno, ale mimo wszystko był straszny) dworze.

Cytat:
Mam nadzieje, że Ric zrobi reklamę moim sesjom terenowym, które prowadziłem w różnych dziwnych sytuacjach...

Emeemmhp? Uh... Aa... o to chodzi. Tak, pamiętam jak podczas wycieczki do Rzymu testowałeś storytellingowo swoje lokacje. Byłem Twoim jedynym graczem Wink. I trzeba przyznać, że było dość fajnie, chociaż Ty jak zwykle miałeś swoje obiekcje, co do mojego stylu gry. Zresztą wciąż mi wypominasz naszą kłótnie o magiczny pocisk odpalony zamiast ognistej kuli, albo o zakrwawionego trupa leżącego przy drodze Wink. Taka gra z Tobą - ciężka, ale fajna.
Canthir
PostWysłany: Nie 17:31, 09 Kwi 2006   Temat postu: Story-telling - sesja na końcu świata??

Gdzie, w dziwnym miejscu, zdarzyło się wam sesjować storytellingowo? Taki "system" wymaga w sumie tylko MG, graczy i wyobraźni, bo kości i technika są zbędne z definicji, a bez pionków, map i makiet można się obyć. Co prawda ciężko prowadzić w terenie długie sesje, ale może macie jakieś doświadczenia. Mam nadzieje, że Ric zrobi reklamę moim sesjom terenowym, które prowadziłem w różnych dziwnych sytuacjach...

Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group